niedziela, 8 września 2013

                                                             ROZDZIAŁ 6

- Logan! Klaudia! Wróciłam - usłyszeliśmy krzyk Presley. - W salonie. - odpowiedział Logan, owijając swoją rękę wokół moich pleców. Presley wyjrzała zza drzwi i się uśmiechnęła. - Cześć Klaudii, jak się czujesz? - zapytała mnie. - Lepiej, dzięki - uśmiechnęłam się. - Chciałabyś zostać na obiad? - spytała, uśmiechając się. Przytaknęłam. - Byłoby miło, dziękuję - odpowiedziałam, zanim weszła z powrotem do kuchni. - Co ona miała na myśli, pytając jak się czujesz? -zapytał, zjeżdżając palcami w dół mojego ramienia i sadzając sobie mnie na kolanach. - Wróciłam do domu wcześniej ze szkoły ponieważ miałam nudności i głowa mnie bolała. - wzruszyłam ramionami. - Awwww, moje biedactwo jest chore! - krzyknął, całując mnie wszędzie gdzie tylko mógł. - Bleeee, Logan, przestań! - zapiszczałam - Obśliniłeś mnie całą! - Zachichotał, ale nie przestał.
- Logan! - krzyknęłam, spychając go z siebie. Gdy właśnie miałam wstać, Logan przytrzymał mnie i usiadł na mnie. - Logan! Złaź ze mnie ty grubasie! - zapiszczałam. - Ja jestem grubasem? - zachichotał. - Niee, to ty jesteś tą osobą, która powinna przejść na dietę. - uśmiechnął się z wyższością. Musiał zauważyć mój wkurzony wyraz twarzy. Wiedział, że nie lubię swojej wagi. Nie jestem gruba, wiem o tym, ale czasem mam taki dni, że zaczynam w to wierzyć. - Żartowałem! - uśmiechnął się w nadziei, że nie dostanie ode mnie w twarz. - Wiem, ale teraz zejdź ze mnie, muszę iść do łazienki - zajęczałam.
Potrząsnął głową i się uśmiechnął - Jest mi tu wygodnie - powiedział zakładając ręce i upewniając się, że nie naciska za bardzo na mnie swoim ciałem - Ale byłoby mi jeszcze wygodniej, gdybyśmy byli nadzy... - powiedział puszczając mi oczko. - LOGAN! Jesteś chory! - zaśmiałam się, uderzając go lekko w ramię. Zachichotał i pochylił się, by złożyć delikatny pocałunek na moim policzku.
- Kochasz to.. - wyszeptał delikatnie całując płatek mojego ucha, przyprawiając mnie tym o dreszcze. Presley weszła i zaczęła nakrywać do stołu. Ich salon był również jednocześnie jadalnią, ponieważ ten pokój był ogromny. Wywróciła oczami, kiedy zauważyła Logana siedzącego na mnie i się uśmiechnęła. Chłopaki weszli do pokoju niosąc spaghetti, które położyli na stole. - Dobra dzieciaki, obiad podany - James uśmiechnął się. - Ok - uśmiechnęłam się, próbując zepchnąć Logana z siebie. - Logan - szepnęłam - puść mnie. - Nie - stwierdził, uśmiechając się do mnie z wyższością. - Logan, proszę - powiedziałam błagającym tonem. Potrząsnął głową. - Tylko jeśli powiesz, że mnie kochasz - uśmiechnął się. - Nie, bo teraz mnie denerwujesz, więc Cię nie kocham - przygryzłam wargę, próbując się nie zaśmiać. Westchnął. - Ok, więc nie dajesz mi innego wyboru... - podniósł ręce do góry i uśmiechnął się złośliwie. - Nie... Logan... nie, proszę, wszystko, tylko nie to...pro.. - zapiszczałam i wybuchnęłam śmiechem, gdy Logan zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! - Powiedz to - Nie! - Powiedz to! - wykrzyknął i zaczął mnie jeszcze bardziej łaskotać. On jest okropny, wie jak bardzo delikatna jestem. - Ok! Loganie Hendersonie, kocham Cię! - wykrzyknęłam, ale on nie przestał - Teraz złaź ze mnie! - krzyknęłam uderzając go lekko pięścią w ramię. - Logan, przestań torturować, tę biedną dziewczynę - Justin zachichotał. - Ok... - Logan podniósł swoje ręce w obronie. - Sekundę - odwrócił się w moją stronę - Pocałuj mnie - wyszeptał. Szybko cmoknęłam go w usta i W KOŃCU zszedł ze mnie. Zeskoczyłam szybko z kanapy i podeszłam do stołu, gdzie usiadłam obok Logana. Jego ręka od razu powędrowała na moje udo. Zawsze tak robił, gdy jedliśmy i muszę przyznać - uważałam to za całkiem słodkie. Zjedliśmy obiad, który był naprawdę smaczny, po czym usiadłam na sofie i jadłam razem z Loganem pudełko lodów Ben&Jerry. - Mmmmm, to jest takie dobre! - wykrzyknął Logan, nabierając więcej lodów na łyżkę. Gdy chciałam sięgnąć po nie, Logan odciągnął pudełko ode mnie. Opadła mi szczęka. - Logan, to nie fair! - krzyknęłam, robiąc minę smutnego szczeniaka.
- Awwww, jesteś taka słodka, kiedy się złościsz - uśmiechnął się. - Tutaj - nabrał trochę lodów na swoją łyżkę i odwrócił się do mnie - Otwórz buzię! - zachichotał i włożył łyżkę do moich ust. - Mmmm, miałeś rację, to jest pyszne. - zachichotałam i lekko go pocałowałam. Patrzył mi prosto w oczy i nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko patrzenie w jego piękne, brązowe tęczówki. Włożył łyżkę z powrotem do pudełka i przysunął się bliżej mnie. Położył rękę na moim policzku, a ja przyłożyłam swoją do jego szczęki, przemieszczając ją powoli, aż do szyi. Mój oddech coraz bardziej przyspieszał, gdy zbliżał się do mnie. Nasze usta już prawie się dotykały...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz